navigare necesse est, vivere non est necesse, navigare quam vita




>> ADRIATYK, wrzesień 2009 <<


    W ostatni weekend sierpnia dotarlismy do Splitu. Ustawilismy sie w kolejkę do promu na Solte. Po godzinie płynnięcia, przycumowaniu, przejechaliśmy samochodami do małej mariny po drugiej stronie zatoczki w miejscowości Rogač. Przy odbiorze jachtu, okazało się, że mamy siódmego pasażera „na gapę”, małą szarą mysz. Obsługa mariny załatwiła nam kwatery na lądzie, a sama udała się na polowanie na „małego zwierza”. W niedzielę podstawili nam nową łódkę Sahara/Oceanis 393, ponieważ mysz okazała się cwańsza od myśliwych. W ten sposób straciliśmy jeden dzień żeglugi, ale za to zwiedziliśmy okoliczne knajpki.
    W poniedziałek ruszyliśmy w stronę Hvaru i wczesnym popołudniem dotarliśmy do małej zatoczki na wyspie Sv.Klement, największej w malowniczym archipelagu Pakleni Otoci. Następnego dnia rano zaatakowaliśmy Hvar. Ja w porcie rybackim szybciutko przerzuciłem szpej nurkowy na łódkę Dinki i popłynęliśmy na nura do Czerwonych Jaskiń. Reszta załogi udała się na zwiedzanie Hvaru. Popołudniu poszliśmy na obiadek do knajpy u Juseppe, a wieczorem zwiedzaliśmy drink-bary na głównej promenadzie –bulwarze Hvaru. Życie nocne kończy się jak zwykle trochę po wschodzie słońca, my jednak wracając po „ćmaku” do jachtu, zrobiliśmy niemalże abordaż na sąsiednią łódkę, wiadomo w nocy wszystkie są takie same. Rano ruszyliśmy dalej do małej zatoczki, tuż obok Czerwonych Jaskiń, na kąpiel w czyściutkiej lazurowej wodzie. Na wieczór zrobiliśmy krótki przeskok do małej zatoczki na wyspie Šcedro. W zatoce znajduje się jedna konoba z tradycyjną kuchnią chorwacką, głównie ryby. Na wzgórzu po lewej stronie od wejścia znajdują cię ruiny małej cerkiewki, od której pochodzi nazwa zatoki – Monastir. Następnym etapem naszej eskapady była wyspa Korčula i miasto Korčula – miniatura Dubrownika. Na noc stanęliśmy w Luka Banja, w zatoce tuż przed obronnymi murami Korčuli. Rano szybki przeskok do mariny ACI, zakupy i zwiedzanie starej części miasta, również domu Marco Polo. Po południu popłynęliśmy do odległej ok. 4nm Lumbardy, gdzie jest mała, kameralna marina. Miasteczko jest popularne wśród artystów, pisarzy, malarzy, ciche i spokojne ze starą, typową architekturą z kafejkami i restauracjami wokół zatoki. Na bulwarze na M.Glavicy ma swoją bazę nurkową Milenko Marukič MM-Sub, którą warto odwiedzić. <


Popołudniu wiatr nam sprzyjał i połówką przemknęliśmy szybko na Korčulę do Pupnackiej Luki . Wszyscy wygłodniali i spragnieni przeprawiliśmy się pontonem do ostatniej czynnej knajpki i szybko zamawiamy po kuflu zimnego Karlovačko i tu słyszymy „se popilo”, zamawiamy rybę, a tu „ribu I klasa se wyjelo”!? A co jest? „Ribu II klasa i črno vino” i już wszystko wiemy. Ribu II klasa okazały się małymi barakudami z grila z rozmarynem i cytryną – palce lizać. W ramach przeprosin Antun podarował nam butelkę črno vino. Następnego dnia rano ruszyliśmy w drogę powrotną na Soltę. Po krótkiej przerwie na zakupy w Brna popłynęliśmy do zatoki Tarsče na wyspie Sv. Klement, następnego dnia dobiliśmy do mariny w Rogaču. W sobotę o świcie przeprawiliśmy się promem do Splitu i pojechaliśmy do Plitvickich Jezior.

Załoga: Ewa, Iwonka, Jola, Cezary, Tomek, Robert


>> Galeria Adriatyk 2009 <<

powrót > Rejsy


dowcipy żeglarskie

     Copyright © by JoMiRo 2001-2014      >> nowa odsłona <<                                                                                         Goście: