W 2006 roku powstał pomysł rejsu po Morzu Egejskim w dwóch etapach z Aten przez Rodos do Heraklionu na Krecie i powrotny przez Cyklady do Aten/Alimos. Wyczarterowaliśmy jacht Olimpic Sea 42/ Legend II od Ioannisa Makridakisa z Sail Greece Ateny / Alimos.
15 Wrzesnia 2007 wylądowaliśmy w Hekaklionie i pojechaliśmy do portu połączonego z mariną. Oczywiście, żeby tradycji stało się zadość przywitało nas Meltemi. Dziewczyny trochę sie przestraszyły pogody i namawiały nas, aby wyjście przesunąć o dzień, bądź dwa.
Żeby nie tracić czasu pojechaliśmy zwiedzić ruiny zamku króla Minosa w Knossos, co zajęło ponad pół dnia. Wracając, zahaczyliśmy o targ w Heraklionie i z około 30 beczek z oliwkami wybraliśmy, obżerając się niemiłosiernie, trzy gatunki w sumie było tego kilka kilo. Obok portu w lokalnym GS-sie dokupiliśmy kilka lokalnych gronowych. Następnego dnia drobne zakupy uzupełniające i popołudniu przeskoczyliśmy do zatoczki na pobliskiej wysepie Dia. W poniedziałek około 9:00 ruszyliśmy na północ w stronę grupy wysp Christianos, gdzie dotarliśmy,
po 85 Nm żeglugi dość ostrym bajdewindem, około 20:30. Okazało się, że w zatoczce, wktórej planowaliśmy rzucić kotwice roji się od nurków, pełno łodzi bojek nurkowych. Decyzja była jedna płyniemy prosto na Thirę (Santorini), zostało 16 Nm, a wiart trochę zdechł, ale za to wszyscy podziwialiśmy pięknie swiecący w pełni Księzyc . Tuż po północy 18.09 zaczęliśmy wchodzić do wnetrza zatoki i wtem padło pytanie „Czy mam płynąc na to miasteczko przed nami?”, „Wal smiało” pada odpowiedź, „OK.” Po półgodzinie miasteczko, a raczej 10-12 piętrowy wierzowiec zapalił reflektor na dzibie, oslepił nas całkowicie i zaczął płynąć prosto na nas. Przeszedł niecałe 100 m od nas. Zacumowaliśmy w zatoczce na wewnętrznej wyspie Nea Kameni. Nomen omen cała wyspa jest z kamieni bazaltowych, lawy itp. Rano przed nami roztoczył się w okół wspaniały widok Thiry. Przepłynęliśmy na drugą stronę i zacumowaliśmy między keją a gigantyczną boja dla statków i wjechaliśmy gondolkami na szczyt do miasta. Można wejść na piechotę ponad 300 m npm. i ponad 800 stopni. Dodatkowe wrażenia, muły gryzą w tyłek jak za wolno wchodzi się pod górę, nie wspominają o urokliwym „aromacie mulich bobków”, srdecznie odradzam ten warian drogi. Miastczko piękne, typowe dla gerckiej nadbrzeżnej zabudowy i wspaniałe widoki na lagunę i zatoczki, tłumy turystów. Poza Thirą na Santorini (Thira), godną odwiedzenia jest Oia na północnym końcu wyspy. Na dole, pod Oią jest keja gdzie można zacumować, jest woda, dwie czy trzy knajpki i tam przeniesliśmy się na noc. Rano przeskok na słynne Amorgos, ale zanim dotarliśmy przed zmrokiem pękł nam sterociąg i zapasowy rumpel musiało trzymać dwoje załogantów. Po zmroku meldujemy się na kei w Katapola pod samą kafejką „Le Grand Bleu”. Amorgos to wyspa gdzie Luc Besson krecił kultowy film nurkowy „The Big Blue”, a w kafejce codziennie o 19:00 jest projekcja filmu. Rano zamówiliśmy ściski do linek stalowych,żeby naprawić sterociągi w jachcie.
Wyporzyczyliśmy quady i przez Chorę pojechaliśmy na drugą stronę wyspy zwiedzić klasztor Chozoviotissas i zatoczkę z małą kapliczką, która w filmie była domem małego Jacque’a Mayol'a. Popołudniu odebraliśmy części i dokończyliśmy
naprawę sterociągów, no i oczywiście wieczorem obowiązkowo „The Big Blue”. Wieczorem wiatr rozwiewał się coraz bardziej, zbliżało się Meltemi. Wczesnym rankiem wyszliśmy z Katapoli kursem na Schinousse. Robiąc zakupy w pobliskim sklepie, dowiedzieliśmy się, że w tawernie niedaleko naszj łódki o północy zaczyna się „dyskoteka” w stylu greckim.
Część załogi reprezentowała nas na parkiecie odpowiadając na greckie tradycyjne tańce rock’n’rollem. Ponieważ tańce trwały do 4:30, po powrocie do łódki, stwierdziliśmy, że nie ma sensu kłaść się spać, więc wypływamy.
Ruszylismy na zachód wstronę Iraklii, wiatr dochodził w porywach do 35 kn, więc staraliśmy się jak najszybciej uciec na zachód na Sifnos. Wieczorem wpłynęliśmy do zacisznej zatoczki Vathi. Rano zakupy, gaz, szampan zadanie dla ekipy zaopatrzeniowej. Wieczorem knajpka na brzegu ze stolikami,do których niemalże dochodziły fale. Jak zwykle było wspaniale włącznie z szantami. Rano 23.09 ruszyliśmy w stronę Serifos, w asyście delfinów, których stadka podpływały do nas przez cała drogę na Kithnos. Wieczorem zacumowaliśmy w Merichas i udało nam się jeszcze złapać jedyny otwarty sklep, szybkie zakupy i powrót na łódkę. Następnego dnia popłynęliśmy w stronę wyspy Kea i stanęliśmy w zatoczce Pisses, nastepny przeskok zrobiliśmy do Ormos Vourkari na północnym końcu Kei. 27 września, trzeba już płynąć w stronę Zatoki Sarońskiej i po ostatniej kąpiołce staneliśmy na noc w Ormos Anavissou. Zaczął się wie wieczór kapitański i na główny toast otwieramy „szampana” wznosimy toast, pijemy i w tym momencie Ewa mówi „słuchajcie przecież to woda mineralna” i rzeczywiście, wachta zaopatrzeniowa kupiła na Sifnos mineralną, tylko butelka ich zmyliła. Na szczęście mieliśmy wystarczający zapas wina, więc wieczór szantowy się udały. Następnego dnia ostatni przeskok do Kalamaki i potem wyprawa na Akropol i ostatni wieczór w knajpce po Akropolem.
Załoga: Ewa, Iwonka, Jola, Kasia, Cezary, Romek, Tomek, Robert